W tej sprawie przed braniewskim sądem toczyła się sprawa. W pierwszej instancji sędzia nie doszukała się w postępowaniu kata Pimpka znamion szczególnego okrucieństwa i wydała wyrok - rok i dwa miesiące ograniczenia wolności oraz 1 tys. zł nawiązki, którą miał zapłacić OTOZ Animals.
Właścicielka Pimpka, która zleciła zabicie psa za 50 złotych usłyszała wyrok 8 miesięcy ograniczenia wolności i 2 tys. zł nawiązki. W obu przypadkach kara miała polegać na obowiązku wykonywania nieodpłatnie pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Sąd ukarał też oskarżonych zakazem posiadania zwierząt przez 5 lat.
Z tymi karami nie zgodziła się ani Prokuratura, ani braniewscy Animalsi, którzy występowali w sprawie jako oskarżyciel posiłkowy, wnosząc apelację.
Ta przyniosła oczekiwany skutek. Sąd Okręgowy w Elblągu wydał wyrok zaostrzający kary obojgu oskarżonym, u mężczyzny dopatrując się także działania ze szczególnym okrucieństwem i skazał go na karę jednego roku bezwzględnego pozbawienia wolności. Wobec oskarżonej zastosowano środek karny w postaci zakazu posiadania zwierząt przez 10 lat, zaś wobec oskarżonego - środek karny w postaci zakazu posiadania zwierząt przez lat 15.
Przypomnijmy: Pimpek zginął, bo miał przeszkadzać właścicielce. Kobieta twierdziła, że pies był uciążliwy i utrudniał jej życie. Za 50 złotych wynajęła więc znajomego, by ten pozbył się psa. Do zdarzenia doszło w styczniu ur. Mężczyznę, który ciągnął szczeniaka w kierunku zagajnika i po drodze wyrwał z płotu sztachetę, zauważył jeden z mieszkańców wsi. Poszedł za nim i słyszał odgłosy uderzeń, po czym powiadomił policję. Oprawca Pimpka konającego psa wrzucił jeszcze do stawu i uciekł. Funkcjonariusze zatrzymali go następnego dnia, przyznał się do zabicia zwierzęcia.
Polecany artykuł: