To jeszcze nie powrót do przedpandemicznej rzeczywistości, ale i tak zielone światło dla wielu małych, często jednoosobowych firm. Wioletta Wiśniewska, właścicielka studia fryzjerskiego z Braniewa przyznaje, że zamknięcie jej zakładu z powodu pandemii, to strata nie tylko wynagrodzenia za pracę, ale i poczucia bezpieczeństwa.
- Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją, że musiałam zamknąć swoje ulubione miejsce pracy na tak długi czas. Warto zaznaczyć, że jesteśmy branżą, w której przychody w związku z zaistniałą sytuacją zmalały praktycznie do zera, a u większości z nas jest to jedyne źródło dochodów. Także z dnia na dzień straciliśmy poczucie bezpieczeństwa - relacjonuje nie tylko swoją sytuację.
Możliwość funkcjonowania nawet na zasadach ograniczonych reżimem sanitarnym, daje nadzieję na utrzymanie interesu. Fryzjerka z Braniewa ma już opracowane własne zasady bezpieczeństwa w firmie. Oprócz zapasu maseczek, rękawiczek i płynów do dezynfekcji, kupiła maszynę do ozonowania pomieszczeń. Wszystko po to, by jej klientki nie musiały się niczego obawiać, a ona miała pewność, że robi wszystko, by wirus nie przeszkodził jej w prowadzeniu interesu po raz drugi.